Tyle poświęciłam na to, co teraz robię i co? Zainwestowałam wiele energii. Mam to rzucić i zaczynać od nowa?
Pewnie niejednej z nas w pracy pojawiała się taka myśl, żeby odejść, zostawić to, co teraz, ale…
No właśnie pojawia się ALE.
Mnie ta myśl pojawiła się w momencie, gdy kiełkowały pierwsze, jeszcze nieśmiałe przebłyski w stylu: a może poszukać już innej przestrzeni zawodowej dla siebie ? Ale też od razu ujawniała się matematyka typu: 3 kierunki studiów, dodatkowe certyfikaty, potwierdzone kompetencje i jak tak teraz to zostawić?
A jednocześnie czułam, że mój czas w dotychczasowej pracy dobiega końca. Że już niedługo pociągnę na resztkach energii, że moje serce dla tej pracy powoli obumiera.
A martwym emocjonalnie pracownikiem to, ja nigdy nie chciałam być.
No za nic w świecie!
Kiedy odchodziłam z pracy w szkole i kierowania nią, ten efekt pojawiał się w mojej głowie. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, jak się to formalnie nazywa, ale intuicyjnie czułam, że dźwigam na barkach poczucie w stylu “tyle poświęciłam i co? I to wszystko na nic?”
Dziś okazuje się, że przejście również przez ten etap było konieczne. I twórcze.
Więc jeśli towarzyszy Ci taka myśl, to nie katuj się myśleniem O matko, co ja robię? Jak można tak zostawiać to, czemu poświęciłam wiele czasu? Jak można nie chcieć być tu, gdzie tak dużo już zrobiłam, osiągnęłam?
Większość z nas ulega efektowi utopionych kosztów.
Trzymamy się podjętych wcześniej decyzji zawodowych osobistych, rodzinnych mimo, że kosztują nas one obecnie bardzo dużo wysiłku i już widzimy, że koszt utrzymania tych decyzji przewyższa ewentualne zyski.
Dlaczego tak się dzieje?
- Bo chcemy uratować poczucie, że jesteśmy ekonomiczni w tym co robimy. I wkładamy coraz więcej wysiłku, żeby mieć jakikolwiek efekt. A więcej wysiłku to kolejna zużyta część energii. A jak jej mamy mniej, to jeszcze mniej racjonalne i uzasadnione decyzje podejmujemy. I koło się zamyka. A my jak chomik biegniemy w tym kole.
- Bo wolimy stosować jakieś tabletki przeciwbólowe np. ograniczamy naszą aktywność, przestajemy wkładać serce w to, co do tej pory robiliśmy.
- Bo zmiana może oznaczać (i zwykle tak jest) utratę poczucia bezpieczeństwa, a tego nam najbardziej właśnie potrzeba.
- Bo…i tu jeszcze kilka powodów indywidualnie by się znalazło.
A jakie Ty koszty utopiłaś? Policzyłaś kiedyś?
Możesz teraz zrobić proste, ale niełatwe ćwiczenie. Weź kartkę papieru, zapisz koszty, jakie płacisz za bycie w obecnym stanie. Jako podpowiedź może posłużyć Ci kilka poniżej wymienionych kosztów:
- koszty fizyczne
- koszty zdrowotne
- stany emocjonalne
- koszty finansowe
- zaniedbania (w jakich obszarach?)
- koszty niepodjętych działań.
Jeśli już zakiełkowało coś w Tobie, nie zostawaj w tym miejscu…zrób następny krok i umów się na bezpłatną konsultację ze mną.
0 komentarzy